sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 11

***

Wszystko wracało powoli do normy, Jordi odwiedza mnie codziennie, bardzo się ciesze, że jest przy mnie i chyba zaczynam coś do niego czuć.
Myślę o nim cały czas, śni mi się po nocach.
Chyba się zakochałam...


***

Ania..


Myślałam nad tym, co powiedziały mi dziewczyny.
Może mają racje? Może David się zmienił?
Wiem, że Sergio nie może wychowywać się bez ojca, ale ja okropnie boję się spotkania z nim.
Z każdym dniem Sergio jest coraz bardziej podobny do ojca, z wyglądu i z zachowania.
-Mamo!
-Tak?
-Kiedy pojedziemy do dziadka?
-Za niedługo a co stęskniłeś się?
-Tak!
-No to obiecuje Ci, że za jakiś czas pojedziemy dobrze?
-Tak.
-A teraz chodź, bo spóźnisz się do przedszkola.
-Dobrze a mogę zabrać piłkę?
-Możesz.


***
Lupe..

Postanowiłam zrobić małe zakupy, dzisiaj miał wpaść do mnie Jordi i paru piłkarzy.
Po godzinie wychodziłam ze sklepu obładowana zakupami.
Szłam powoli jednak, wydawało mi się, że coś mnie obserwuje, od dłuższego czasu tak mam.
Odwróciłam się za siebie, jednak nikogo nie zobaczyłam.
Stałam już przed drzwiami, odwróciłam się i zobaczyłam twarz, a potem już nic...

***

Wracałem z treningu zmęczony, ale szczęśliwy, bo znowu zobaczę Lupe, moją Lupe.
Podjechałem pod jej dom i zobaczyłem dziwny widok.
Przed wejściem do domu były porozrzucane zakupy a w drzwiach klucz.
Wszedłem do środka i zacząłem szukać mojej Lupe.
Nigdzie jej nie znalazłem, spanikowany pojechałem do Gerarda.

Drzwi otworzyłam mi Shakira.
-Hej Jordi co u ciebie?
-Cześć, jest Gerard? Muszę z nim szybko porozmawiać.
-Tak jest siedzi w salonie, ale co się stało?
Nic nie odpowiedziałem tylko pobiegłem do salonu.
-Siema Jordi!
-Lupe zniknęła!- krzyknąłem przerażony.
-Jak to zniknęła?!
-Nie wiem.
-Dobra spokój siadaj i opowiadaj, co się stało?
Opowiedziałem im całą historie, a potem zakryłem twarz dłońmi.
-Jordi spokojnie na pewno nic jej nie jest.
-Co ja mam robić!
-Spokój! Zastanówmy się kto mógł ją porwać.
-Steven...
-Kto?
-Steven, to jej były chłopak więził ją i gwałcił.
Cudem udało jej się uciec.
Jak on jej coś zrobił to go zabije!
-Chodźmy na policje.

Po godzinie siedzieliśmy na posterunku, opowiedziałem im całą historię.
-Panie Alba proszę się uspokoić i wrócić do domu, może porywać się odezwie, proszę czekać.
-Dobrze.


Wróciłem do domu wykończony, jednak nie umiałem zasnąć, cały czas myślałem o Lupe.


***

Obudziłam się z okropnym bólem głowy, rozejrzałam się dookoła, nie wiem, gdzie jestem, mam związane ręce i nogi.
Ostatnie co pamiętam to, że byłam już przed domem, odwróciłam się i zobaczyłam twarz, znajomą twarz.

Po chwili do pomieszczenia ktoś wszedł.
-O śpiąca królewna się obudziła.
-Czego chcesz?- zapytałam przestraszona.
-Ciebie.
Dopiero teraz zauważyłam twarz.
-Steven..
-Tak we własnej osobie, już drugi raz nie dam ci uciec.
-Wypuść mnie!- krzyknęłam.
-Nigdy.
-Proszę.
-Nawet twoje proszenie mnie nie przekona, jesteś moja, słyszysz? Moja!

Przykucnął przy mnie i chciał mnie pocałować, ale ja splunęłam mu w twarz.
On od razu zareagował i uderzył mnie.

***

Minęło już 5 dni odkąd porwali Lupe, nikt się nie odezwał, co mam robić?
Wszyscy starają się mnie pocieszyć, za co jestem im bardzo wdzięczny.

***

Nie wiem ile już tu jestem, ale mam dość, chcę do Jordiego, nie wiem co mam robić ten sam scenariusz, wszystko jest tak samo.
Steven znowu to robi, znęca się nade mną.
Muszę się stąd wydostać.
Wiem, że jest ich dwóch, Steven i jakich facet, który pilnuje drzwi.
Zaczęłam się ruszać i jakimś cudem udało mi się uwolnić ręce, rozplątałam nogi i szybko pobiegłam do drzwi, które dziwnym trafem były otwarte.
Wzięłam do ręki jakiś metalowy kij i uderzyłam śpiącego strażnika.

Jakoś wydostałam się z domu i pobiegłam przed siebie.



***

Wiem rozdział krótki, ale chciałam jeszcze trochę przedłużyć opowiadanie, będzie 13 rozdziałów i epilog więc zbliżamy się do końca papa :*

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 10

***

Jordi...

Już wszystko rozumiem, ale jak można być takim dupkiem i maltretować taką dziewczynę, w ogóle jak można znęcać się nad jakąkolwiek dziewczyną.

Patrzyłem na nią jak zasypia i byłem szczęśliwy, szczęśliwy jak nigdy.

Przykryłem ją i poszedłem do swojej sypialni.


***

Ania...

Od mojej przeprowadzki minął już miesiąc, codziennie rozmawiam z którymś z piłkarzy. David dzwonił do mnie jednak ja na razie nie mogę mu wybaczyć tego, co zrobił.

Ze mną też zaczyna się coś dziać, codziennie wymiotuje, jem o wiele więcej niż wcześniej, dzisiaj postanowiłam iść do apteki.
Po 20 minutach czekałam na wynik.
2 kreski...

Nie to niemożliwe, to nie może być prawda, jestem w ciąży z nim.
Chciałam o nim zapomnieć, a teraz nie będę mogła.

***

Lupe...


Obudziłam się rano z uśmiechem na twarzy, Jordi już wszystko wie, ale nie martwię się, on nie jest taki jak Steven.
Jemu mogę zaufać.
Ubrałam się i zeszłam na dół, skąd dochodziły przepyszne zapachy.

Oparłam się o framugę drzwi i patrzyłam na Jordiego, który właśnie śpiewał piosenkę z radia.
Nie umiałam już wytrzymać i zaczęłam się śmiać.
-O cześć- powiedział zmieszany.
-Ładnie śpiewasz.
-Haha bardzo śmieszne.
-Nie naprawdę.
-Dobra skończmy, chcesz naleśnika?
-Jasne- uśmiechnęłam się.
-To siadaj, zaraz będą.
-Ok.

***

Parę miesięcy później...


Siedziałam w poczekalni i czekałam na swoją kolej, dziś miałam się dowiedzieć jaką płeć będzie miało moje dziecko.
Davidowi nic nie powiedziałam, bo po co sama je wychowam.

-Pani Anna Vilanova?
Postanowiłam zmienić nazwisko i przyjąć po tacie.
-Tak to ja.
-Zapraszam do gabinetu.
Lekarz zrobił usg.
-Dziecko rozwija się prawidłowo i z tego, co widzę to będzie chłopiec.
-Naprawdę?- odparłam z uśmiechem.
-Tak.
-Dziękuje panu bardzo.
-No to widzimy się za miesiąc.
-Dobrze do widzenia.


Postanowiłam zadzwonić do Lupe.
-Hej.
-Ania? Co tam u ciebie? Tak długo się nie odzywałaś- odparła z wyrzutem.
-Dobrze właśnie wyszłam z gabinetu ginekologa.
-I co jak dziecko? Znasz już płeć?- zapytała ciekawa.
-Dziecko dobrze, a płeć znam to chłopiec.
-Super!
-No a jak tam u was?- zapytałam by zmienić temat.
-W porządku, nic nowego, chłopaki na treningu, bo dziś mecz.
-Wiem, będę oglądać. A jak tam z Jordim?
-Dobrze- odparła tajemniczo.
-Wiesz, o co mi chodzi.
-Jesteśmy razem.
-Tak! Od kiedy?- zapytałam szczęśliwa.
-Paru dni.
-Tak bardzo się ciesze. A co u...-zawahałam się.
-Davida? Nie wiem chyba dobrze. Powiesz mu o dziecku?
-Po co? Ma swoje życie.
-Ale powinien wiedzieć, że będzie mieć syna.
-Nie wiem, dobra będę kończyć, trzymaj się i pozdrów chłopaków.
-Dobrze ty też się tam oszczędzaj.

***

Mijały dni, miesiące, lata a ja dalej nie mogłam zapomnieć o Davidze, kocham go tak bardzo, jak wtedy.
Urodziłam zdrowego synka, który teraz ma już 4 lata i jest moim oczkiem w głowie.

***

Robiłam właśnie obiad, gdy ktoś zadzwonił do drzwi, jak zawsze Sergio pobiegł otworzyć a ja od razu za nim, on chyba nigdy nie nauczy się, że nie wolno otwierać samemu drzwi.
-Mmmammo!
-Co się stało?
Podeszłam do drzwi i zobaczyłam mojego synka, który z otwartą buzią przygląda się gościom.
-Przecież to Jordi Alba i Gerard Pique!
-Sergio ciszej. Co tu robicie?
-Jak to co, przyjechaliśmy was odwiedzić, tak dawno was nie widzieliśmy.
Jak się okazało nie tylko Gerard i Jordi przyjechali, razem z nimi Isabel i Lupe.
-Tak za wami tęskniłam!
Staliśmy w przedpokoju chyba 20 minut i się witaliśmy.
Sergio ich nie pamiętał, bo dawno nas nie odwiedzili.
Poszłam po synka, który schował się za drzwiami.
-Sergio co się stało?- zapytałam kucając przed nim.
-Mamo co tu robią piłkarze FC Barcelony?
-Nie pamiętasz ich?
Maluch pokręcił główką.
-Byli już tu jak byłeś malutki, chodź przywitasz się.
Wzięłam malca na ręce i poszłam do salonu, gdzie siedzieli goście.
-Sergio poznaj wujka Gerarda i Jordiego i ciocie Isabel i Lupe.
-Ale ty wyrosłeś- krzyknął Gerard.
-Mamy coś dla ciebie, proszę.

Sergio otworzył pudło, w którym znajdowała się koszulka z numerem 7 i jego imieniem i ogromny miś ubrany w koszulkę Blaugrany.
-Dziękuje.

Uczyłam Sergio od dziecka 2 języków, więc nie miał problemu z hiszpańskim.


Resztę dnia spędziliśmy na rozmowach, ja z dziewczynami siedziałam na tarasie, a chłopaki grali w piłkę.
-Wrócisz do nas?
-Na razie nie.
-Ania musisz wrócić, mały ma tam rodzinę i ty też.
-Wiem ale nie mogę- odparłam smutna.
-Pamiętaj, że pomożemy Ci zawsze i możesz na nas liczyć.
-Dzięki.
-A jak tam Sergio?
-Dobrze, jak widać rośnie jak na drożdżach i jest coraz bardziej podobny do ojca.
-Powiem Ci jedno, chłopaki dali niezłą lekcje Villi po tamtym zdarzeniu, ale on się zmienił jest inny, nie chodzi już na żadne imprezy i nie związał się z żadną kobietą. Powinnaś mu powiedzieć, że ma syna- powiedziała Isabel.
-Wiem, ale nie potrafię tam wrócić.



***
No i mamy przed ostatni rozdział, opowiadanie miało być dłuższe, ale nie wyszło czekam na wasze komentarze :) 


czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 9

***

Obudziłam się w fatalnej formie zarówno psychicznej, jak i fizycznej.
Miałam spuchnięte oczy i czułam się okropnie.
Marc robił wszystko, żeby mnie pocieszyć jednak na marne.
-I co chcesz teraz robić?
-Nie wiem, ale wiem jedno, nie mogę tu zostać, muszę wyjechać na jakiś czas.
-Dobrze, ale wrócisz?
-Nie wiem, ale na pewno was odwiedzę.
-Będę tęsknić- powiedział i przytulił mnie.
-Marc odwieziesz mnie do domu?
-Jasne.

***

Po 20 minutach byłam już w domu.
-Tito musimy porozmawiać.
-Co się stało?
-Chciałabym wrócić do Polski.
-Co? Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Chcę odwiedzić rodzinę i na jakiś czas tam pomieszkać.
Proszę cię o jedno, nie mów nikomu gdzie jadę, chcę na chwilę odpocząć.
-No dobrze, ale obiecaj mi, że wrócisz.
-Obiecuje tato- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też.

Popłakałam się ze szczęścia, kocham Tito ponad życie i ciesze się, że jest moim ojcem.

Poszłam na górę zarezerwować bilet i spakować się.
Postanowiłam zostawić Rico z Tito, bo wiem, że on się nim zajmie.


Po południu przyszła do mnie Lupe.
-Hej mała jak się czujesz?- zapytała zatroskana.
-A jak mogę się czuć?
-Chodź tu do mnie.
-Ja go kochałam, myślałam, że to ten jedyny a on okazał się dupkiem.
Znowu się popłakałam.
-Spokojnie będzie dobrze.
-Wyjeżdżam- odparłam spokojnie.
-Co? Gdzie?
-Muszę wyjechać, chcę odwiedzić moją rodzinę w Polsce, ale proszę Cię nie mów Davidowi gdzie jadę dobrze?
-Jasne.
W klubie załatwiłam wszystko i mogłam spokojnie lecieć.

***

Rano wstałam o 8, przebrałam się w to i zeszłam na dół.
Zjadłam śniadanie i chwilę pooglądałam telewizje.
-Tito odwieziesz mnie na lotnisko?
-Jasne chodź.
Po 20 minutach biliśmy na miejscu tam spotkałam Gerard Shak, Lupe, Jordiego i paru innych piłkarzy.
Po długich pożegnaniach ruszyłam w stronę odprawy.
Równo o 10 mój samolot wyleciał w stronę Polski.
Założyłam słuchawki do uszu i tak minęła mi podróż.
Po paru godzinach lotu wylądowałam w Polsce.
Pogoda była ładna, zabrałam swój bagaż i ruszyłam w stronę postoju taksówek.

Po 15 minutach byłam pod domem, postanowiłam go nie sprzedawać dla mamy no i dobrze zrobiłam.
Weszłam do środka i wszystkie wspomnienia wróciły.
Chciałabym, żeby była tu mama ona by mi pomogła i doradziła.

Postanowiłam trochę posprzątać i przestać myśleć o Barcelonie.

***

Lupe


Było mi przykro z powodu wyjazdu Ani i tego, jak zachował się David, jak on mógł ją tak skrzywdzić.

Siedziałam na kanapie i myślałam o Jordim, nie wiem czemu, ale od paru dni nie mogę przestać o nim myśleć, nie wiem co się ze mną dzieje.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam jego.

-Możemy porozmawiać?- zapytał i spojrzał na mnie tymi cudownymi oczami.
-O czym?
-Chodź przejdźmy się.
-Dobrze.

Rozmawialiśmy o wszystkim, jednak widziałam, że coś go męczy.


Jordi..


Nie wiem co mam zrobić, tak bardzo chcę ją pocałować, dobra raz się żyje, wtedy mi się nie udało to może teraz.
Przystanąłem i popatrzyłem na nią, ma takie piękne oczy.
Zbliżyłem swoją twarz do jej i delikatnie ją pocałowałem, nie odepchnęła mnie, złączyłem nasze usta w namiętny pocałunek.

***

Lupe..

Pocałował mnie, tak bardzo tego pragnęłam, ma takie miękkie usta.
Jednak teraz przypomniał mi się Steven, odsunęłam się od Jordiego.
-Jordi ja nie mogę..- powiedziałam i zaczęłam uciekać.


Jordi..


Znowu uciekła, zrozumiałem, że coś się dzieje, postanowiłem ją gonić.
-Lupe! Lupe! Proszę zaczekaj- krzyknąłem zdesperowany.
Zatrzymała się.
-Lupe proszę powiedz mi, o co chodzi.
-Jordi ja nie jestem dobrą dziewczyną dla ciebie, zapomnij o mnie.
-Nie! Nie mogę zapomnieć, zrozum zależy mi na tobie. Powiedz mi, co się dzieje.


Lupe


Popatrzyłam na niego i zrozumiałam, że Jordi nie jest taki jak Steven i mogę mu zaufać.
-Dobrze chcesz wiedzieć?
-Tak.
-Steven, był moim chłopakiem, na początku było wszystko w porządku, jednak później zaczęło się piekło, bił mnie i zmuszał do sexu, pewnej nocy udało mi się uciec i przyleciałam tu.
Jednak z każdym dniem boje się, że mnie znajdzie i znowu będzie to samo, dlatego boję się zaufać chociaż jednemu mężczyźnie, bo boje się, że to piekło się powtórzy- powiedziałam i poczułam, że łzy zaczynają spływać mi po policzkach.

-Lupe ja nie wiedziałem, przepraszam, ale przyrzekam Ci na moje życie, że nigdy Cię nie skrzywdzę, możesz mi zaufać- powiedział i przytulił mnie.
-Jordi dziękuje.
-Nie ma za co, a teraz chodź prześpisz się dzisiaj u mnie.
-Dobrze.


***
No i mamy nowy :D zapraszam :P

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 8


Ruszyłem w stronę domu Gerarda, chyba tylko on mógł mi pomóc.
-Hej Gerard.
-Alba jak ty wyglądasz?! Wejdź.
-Dzięki.
-Co się stało?- zapytał zdziwiony.
-Ja... ja..
-No mów!
-Ja się chyba … zakochałem- powiedziałem i spuściłem głowę.
-Naprawdę! To super.
-Nie, nie jest super, Pique czy ty to rozumiesz! Ja się zakochałem! To mi się nigdy nie zdarzało, przecież ja taki nie jestem.
-Jordi uspokój się! Przecież to super, że się zakochałeś.
-Taa..- odparłem.
-Co jest?
-Ja chciałem dzisiaj pocałować Lupe jednak ona uciekła, myślisz, że mnie nie kocha?
-Tego nie wiem, ale porozmawiaj z nią.
-Dobra.
-A teraz chodź, chcesz piwa?
-Pewnie.


***

Obudziłam się rano z uśmiechem na twarzy.
Popatrzyłam w bok na śpiącego jeszcze Davida, był taki słodki.
Wstałam po cichu i poszłam na dół zrobić śniadanie.
Postanowiłam przyrządzić naleśniki.
Po 20 minutach śniadanie było gotowe.
Usłyszałam skamlanie zdziwiona poszłam za głosem. Wyszłam na taras, zauważyłam małego pieska, który utknął pod płotem.
-Spokojnie mały zaraz będzie po wszystkim.
Wyciągnęłam go, był w złym stanie, zaniedbany i wygłodzony.
Postanowiłam obudzić Davida.
-David mamy problem.
-Co się stało?- zapytał zaspany.
-Chodź pokaże Ci.
-Dobrze, ale pierwsze chcę buziaka- powiedział słodko i palcem pokazał swój policzek.
Pocałowałam go szybko i poszliśmy w stronę salonu.
-Znalazłam go dzisiaj, utknął w twoim płocie, źle z nim jest wygłodzony i zaniedbany.
-Ubierz się, pojedziemy do weterynarza.
-Dobrze.


Po 30 minutach byliśmy już w gabinecie.
-Szczeniak jest osłabiony, ale miał dużo szczęścia, że znalazł się u was.
Dałem mu zastrzyki, za parę godzin powinien dojść do siebie, przyjdźcie do mnie za 2 dni.
-Dobrze dziękujemy panu.
Zabraliśmy małego do domu i dopiero teraz zjedliśmy śniadanie, David nie miał dzisiaj treningu, więc cały dzień przesiedzieliśmy przed telewizorem.
-Co z nim zrobimy? Ja nie mogę go zatrzymać, mam treningi mecze za długo byłby sam.
-Ja go wezmę, jeśli Tito się zgodzi.
-Ok.
-Jak chcesz go nazwać?
-Może Rico?
Piesek zaszczekał, oboje z Davidem popatrzeliśmy na niego i uśmiechnęliśmy się.
-Chyba mu się podoba.

W tej chwili telefon Davida zaczął dzwonić, on wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam bawić się z pieskiem.
Po 20 minutach David wrócił.
-A ja myślałam, że to dziewczyny długo rozmawiają.
-Oj nie złość się, Dani dzwonił, zaprasza wszystkich dzisiaj do klubu.
-Sama nie wiem..
-Już powiedziałem, że będziemy.
-David!- krzyknęłam.
-Spokojnie nie zaszkodzi Ci.
-Dobra a teraz zawieź mnie i Rico do domu.
-Ok.
Po 20 minutach byliśmy już pod domem, pożegnałam się z Davidem i razem z pieskiem ruszyłam w stronę domu.
No to teraz czeka mnie najgorsze.

***

Weszłam do środka, Tito leżał na kanapie i oglądał mecz.
-Cześć.
-Hej, Tito mam pytanie- odparłam nieśmiało.
-Co się stało?
-No bo ten...
W tym momencie do pokoju wbiegł Rico i usiadł Tito na kolanach.
-Cześć maluchu. 

-No właśnie o tym chciałam porozmawiać, znalazłam go dzisiaj no i nie mogłam go zostawić, moglibyśmy go zatrzymać?
Szczeniak zrobił słodką minkę i zaczął lizać Tito.
-No dobrze. Jak ma na imię?
-Rico.
-Ok, będę miał towarzystwo.
-Dziękuje. A teraz idę do siebie.

Reszta dnia zleciała mi bardzo szybko.
O 20 pod dom przyjechało auto Davida.
-To ja lecę papa.
-Cześć, baw się dobrze.
Z Tito miałam świetny kontakt, bardzo go polubiłam.
Przywitam się z Davidem i ruszyliśmy pod klub.
O 20.30 byliśmy na miejscu.
W klubie byli już wszyscy, ruszyliśmy do stolika.
Usiadłam koło Lupe, po jej minie widziałam, że coś się stało.
-Lupe co jest?
-Byłam wczoraj z Jordim na spacerze, a jak wracaliśmy on chciał mnie pocałować, a ja uciekłam, jestem tchórzem, ale nie mogę.
-Spokojnie wszystko się ułoży.
-Nie wiem, nie chce tu być, gdyby nie Gerard to bym to nie przyszła.
-Muszę mu podziękować.


***

Cały wieczór bawiłam się świetnie, po tańcu z Tello postanowiłam poszukać Davida.
Znalazłam go przy łazience, rozmawiał z Alexisem.
-Wygrałem zakład- odparł dumnie.
-Nie wierze masz dowód.
-Tak patrz.
Wyciągnął telefon i coś mu pokazał, nie wiem, o co chodzi, jaki zakład?
-Dobra jutro dostaniesz kasę.
-Mówiłem, że żadna mi się nie oprze.
W tej chwili postanowiłam dowiedzieć się, o co chodzi.
-David, o co chodzi? Jaki zakład?
-O nic- powiedział zaskoczony moim widokiem.
Popatrzyłam na jego telefon i zobaczyłam moje zdjęcie z Davidem z wczorajszej nocy.
-Aha, czyli o to Ci chodziło, chciałeś mnie tylko przelecieć!- zaczęłam wrzeszczeć.
-Ania uspokój się, to nie tak jak myślisz.
-Zamknij się, nie wieże, że mi to zrobiłeś, byłam tylko twoją zabawką, co ty sobie myślisz, że ja nie mam uczuć, nienawidzę Cię!- krzyknęłam i spoliczkowałam go.

***

Wybiegłam z klubu, tego było już za wiele, myślałam, że David mnie kocha, że to ten jedyny a on okazał się dupkiem.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Biegłam przed siebie.
Usłyszałam, że ktoś mnie goni, po chwili obejmowały mnie męskie ręce.
-Mała, nie płacz, wszystko będzie dobrze.
-Marc nic nie będzie- zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Jak ja go dorwę, to go zabije!
Po 20 minutach byliśmy u niego w domu.
Prawie całą noc nie spałam i płakałam, Marc próbował mnie pocieszyć jednak na marne.

Dopiero nad ranem zasnęłam.


***

No rozdział trochę dłuższy zapraszam :) 

Zapraszam na moje nowe opowiadanie o córce Jose Mourincho i pewnym Barcelońskim piłkarzu :) http://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 7

***

Wczoraj David zaprosił mnie na randkę więc postanowiłam wybrać się na zakupy, żeby znaleźć kreacje na wieczór.
Zadzwoniłam do Lupe, z którą umówiłam się na 10.
Zjadłam śniadanie, umyłam i przebrałam się w to.
Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu.
Po 20 minutach doszłam do galerii, przed którą stała Lupe.
-Hej.
-Cześć. Dzięki, że zgodziłaś się na zakupy.
-Z tobą zawsze. A teraz mów, na jaką okazje kupujemy?
-Mam dzisiaj randkę z Davidem.
-Super. No to chodźmy.

***

Po 2 godzinach chodzenia po sklepach wreszcie wybrałam mój strój.
Postanowiłyśmy wybrać się na lody.

***

-A teraz mów jak układa Ci się z Jordim.
-Przestań Jordi jest fajnym przyjacielem, ale nic więcej.
-Czyżby?
-Tak, ale nie chce o tym rozmawiać.
-Dobra, ale ja i tak mam racje- odparłam z uśmiechem.


Posiedziałyśmy jeszcze trochę, a potem każda poszła w swoją stronę.

***

Resztę dnia przesiedziałam w domu.
O 19 zaczęłam się przygotowywać do wyjścia, równo o 20 przed moim domem zaparkowało auto Davida.
Przywitałam się z kierowcą i wsiadłam do środka.

***
Lupe

Wróciłam do domu po zakupach, siedziałam przed telewizorem i oglądałam jakieś durne programy.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Zdziwiona poszłam otworzyć, to, co tam zobaczyłam, a może jednak kogo tam zobaczyłam zaskoczyło mnie.
-Co ty tutaj robisz?
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zapytał ze smutkiem.
-Ciesze się, wejdź.
-Przyszedłem Cię gdzieś wyciągnąć ubieraj się.
-Dobra.

Oszołomiona poszłam do siebie, ubrałam się w to i zeszłam na dół.
Jordi siedziałam na kanapie i oglądał mecz.
-Jestem gotowa.
-No to chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę parku. Nikt się nie odzywał, wreszcie cisze przerwał Jordi.
-Masz ochotę na lody?
-Pewnie.
Jordi zamówił to a ja to.
Siedzieliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy na różne tematy.
Nawet nie wiem, kiedy minęło parę godziny.
Postanowiliśmy wracać, Jordi odprowadził mnie do domu.
Jednak przed wejściem się zatrzymał, przyciągnął mnie do siebie, nasze twarze dzieliły centymetry, patrzyłam się w te jego piękne brązowe oczy, Jordi zaczął zbliżać swoją twarz do mojej jednak ja odsunęłam się.
-Jordi przepraszam- ze łzami w oczach wbiegłam do domu, zamknęłam drzwi i zaczęłam płakać.
Słyszałam jak się dobija, jednak teraz chciałam zostać sama.
Znowu stchórzyłam, boje się okropnie się boje.


***
Jordi

Co się stało? Wcześniej żadna dziewczyna mi nie odmawiała.
Tak bardzo chciałem ją pocałować, poczuć jej usta na swoich.
Matko co ja bredzę.
Próbowałem jeszcze z nią porozmawiać, jednak ona nie chciała mnie widzieć, zrezygnowany ruszyłem przed siebie.


***

Jechaliśmy w ciszy, podjechaliśmy pod dom Davida.
Weszliśmy do środka.
Było pięknie, wszędzie porozkładane świeczki na środku salonu stół i nakrycie dla dwojga.
Kolacja była przepyszna, dużo rozmawialiśmy.
Po posiłku usiedliśmy w ciszy na kanapie.

W pewnym momencie David zbliżył swoją twarz do mojej i zaczął całować, pierwsze powoli, a potem już zachłannie.
Szybkim ruchem pozbył się mojej koszulki, ja też nie byłam mu dłużna, całował moją szyje.
Zabrał mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Właśnie tego w tej chwili chciałam, chciałam poczuć go w sobie.

***

I jest nowy! Zapraszam do czytania!