***
Po
20 minutach byliśmy już przed stadionem.
Wyszłam
z auta i zaparło mi dech w piersiach, zawsze chciałam zobaczyć
Camp Nou jednak nie sądziłam, że to się spełni.
Ruszyłam za Tito w stronę wejścia.
Po
chwili znaleźliśmy się już w środku, szłam powoli za Tito, oglądając każdy milimetr tego cudownego miejsca.
Doszliśmy
na murawę, a ja usłyszałam głos Tito.
-Poczekaj
tu, ja zaraz wracam.
-Dobrze.
***
Popatrzyłam
w stronę odchodzącego Tito, a już po chwili zostałam sama na tym
pięknym obiekcie.
Nabrałam
powietrza do płuc i powoli wypuściłam.
Tu
jest cudownie.
Zauważyłam
piłkę niedaleko bramki.
Podeszłam
tam i zaczęłam podbijać.
Czułam
się cudownie, od czasu choroby mamy nie mogłam już chodzić na
treningi, bo musiałam pomagać mamie.
Podbijałam
piłkę, robiłam różne sztuczki typu ''Dookoła świata''.
Postrzelałam
sobie chwile.
Usiadłam
na ziemi i dalej bawiłam się piłką, dawniej było to całe moje
życie, jednak ono już się skończyło.
Usłyszałam
szepty, odwróciłam się i szybko wstałam.
Moim
oczom ukazała się część 1 skład Barcy i paru zawodników
Barcelony b.
Popatrzyłam
na każdego po kolei, mój wzrok zatrzymał się na pewnym pięknym
brunecie o cudownych orzechowych oczach.
Spuściłam
głowę i ruszyłam w stronę trybun, nie miałam pojęcia, że ktoś
mnie widzi.
W
połowie drogi usłyszałam głos.
-Jesteś
świetna.
-Dziękuje- powiedziałam
nieśmiało.
-A
tak w ogóle to co ty tu robisz? To zamknięty trening- głos zabrał
kapitan.
-Ja
przyjechałam tu z Tito, przepraszam, nie powinnam była już wracam
na trybuny.
-Przestań,
jesteś świetna masz talent- pochwalił mnie kapitan.
-Dzięki.
-Pierwszy
raz widzę dziewczynę, która potrafi grać w piłkę i do tego jest taka
ładna- usłyszałam, podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się
znowu ten chłopak o czekoladowych oczach.
W
tym momencie poczułam, że robię się czerwona.
-Masz
może ochotę zagrać z nami, póki nie ma Tito?- spytał Messi.
-Jasne
ale nie mam stroju.
-Nasz
kochany David Ci na pewno pożyczy- zaśmiał się Dani Alves.
-Z
przyjemnością- powiedział i ukłonił się- Panie przodem.
Po
chwili wracałam ubrana w za duży strój "7".
-Dziękuje.
-To
dla mnie czysta przyjemność-powiedział i uśmiechnął się.
Ma
taki przepiękny uśmiech.
-No
dobra to gramy- powiedział Cesc.
-A
tak w ogóle to, jak masz na imię?-spytał Pique.
-Ania.
-Ok.
W
mojej drużynie był Pinto, Pique, Alves, Xavi, Fabregas i David.
Zajęłam
pozycje środkowego napastnika i zaczęliśmy grać.
Bawiłam
się świetnie aż do czasu, gdy usłyszeliśmy głos Tito.
-Nie
za dobrze się bawicie?-spytał.
Wszyscy
spuścili głowy, a ja postanowiłam interweniować.
-Tito
to nie ich wina nie bądź na nich zły.
-No
dobra.
Zauważyłam,
że piłkarze podnoszą głowy i uśmiechają się.
-Widzę,
że poznaliście już Anie.
-Tak- odpowiedzieli
chórem.
-A
wie trener jak ona świetnie gra w nogę dzisiaj strzeliła 3 bramki
samemu Victorovi- powiedział Messi.
-Tak
jest świetna, nie miałem szans.
-No
no no widzę, że już zaimponowałaś chłopakom.
-Tito
a skąd ty znasz Anie?
-To
moja córka- powiedział dumnie Tito a ja uśmiechnęłam się.
-Przecież
ty nie masz dzieci.
-Dobra
chłopaki nie interesujcie się 15 kółek na rozgrzewkę.
-Nie
wiedziałem, że jesteś taka dobra, no ale jak chłopcy Cię
pochwalają to naprawdę musi być prawda. Grałaś kiedyś?
-Dzięki,
tak grałam, ale jak mama zachorowała to przestałam.
-Rozumiem,
masz ochotę potrenować z chłopakami?
-Jasne.
No
i dopiero teraz się zaczęło, chłopaki zaczęli wariować, bawić
się jak małe dzieci, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Moglibyście, chociaż pokazać się z lepszej strony przy gościu- skarcił ich
Tito.
-Tak
jest- odpowiedzieli.
Po
ćwiczeniach nadszedł czas na grę.
Pograliśmy
godzinę, mecz zakończył się wygraną mojej drużyny 4-3.
-Ania
zaczekaj na chwilę, a wy chłopaki do szatni.
-Tak
?
-Chciałem
Ci powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem twoich
umiejętności. Mam taki pomysł, nie chciałabyś może zasilić
szeregi drużyny dziewcząt?
-Naprawdę,
mam jakieś szanse?
-Jakieś,
ty jesteś świetna.
-Dzięki.
-A
teraz chodź do tych baranów.
Po
chwili znaleźliśmy się w szatni.
-Dobra
chłopaki jutro ważny mecz z Athletiko Bilbao, mam nadzieje, że dacie
z siebie wszystko i wygracie.
-Oczywiście.
-A
teraz pożyczcie Ani jeden prysznic, ale jak się dowiem, że coś
robiliście, to od razu wylatujecie.
-Tak
jest.
Po
20 minutach miałam wychodzić już z szatni, jednak chłopaki mnie
zatrzymali.
-Ania
powiesz nam co tu jest grane, no bo z tego co wiem Tito nie miał
dzieci.
-On
dopiero przedwczoraj się o tym dowiedział, a ja niedawno, moja mama
zmarła a ja znalazłam od niej list i przyjechałam tu.
-Łał.
-No
to teraz znacie już prawdę do zobaczenia.
Gdy
była już przed stadionem ktoś złapał mnie za ramię.
-Hej
Marc.
-To
po to musiałaś jechać do Tito, czemu nie powiedziałaś?
-Przepraszam, nie mogłam.
-Ok
a tak w ogóle to świetnie grasz.
-Dzięki.
-Dobra
ja lecę trzymaj się.
-Pa.
***
Czekałam
na Tito, gdy usłyszałam za sobą wołanie, odwróciłam się i
zobaczyłam Davida biegnącego w moją stronę.
-Coś
się stało?- zapytałam zdziwiona.
-Nie,
tylko mam takie pytanie.
-O
co chodzi?
-No
bo ten... A nie chciałabyś się wybrać ze mną do kawiarni?
-Dobrze
ale muszę powiedzieć Tito, o już idzie.
-Hej.
-Tito
idę z Davidem do kawiarni, wrócą później ok?
-Dobrze- odparł i spojrzał surowo na chłopaka.
***
Ruszyliśmy
przed siebie, po 5 minutach byliśmy już w małej cichej kawiarni.
Rozmawialiśmy
bardzo długo, przy nim czułam się świetnie, tak bezpiecznie.
Wieczorem
wróciłam do domu i poszłam spać.
***
Rozdział dodałam dzisiaj, bo przed chwilą się dowiedziałam, że dzisiaj wyjeżdżam do cioci do Bielska. Wracam w poniedziałek, wiec nowy rozdział powinien się pojawić w okolicach wtorku, zapraszam do komentowania i na resztę moich blogów gdzie również pojawiły się nowe rozdziały papa :*
Ania zaimponowała chłopakom już podczas pierwszej wizyty na Camp Nou, idealnie! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że bohaterka dogaduje się ze swoim niedawno odnalezionym ojcem...:)
Świetne, jak ja lubię twoje opowiadania <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się wszyscy tak dobrze dogadują :D Życzę udanego wyjazdu ! :* Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńFajnie się wszystko potoczyło. Tito przyjął ją pod swój dach i akceptują się nawzajem. To najważniejsze.
OdpowiedzUsuń